don’t be afraid of a journey

Muszę się do czegoś przyznać. Gdy nagraliśmy ten utwór, przestałem go lubić. Wydawał mi się rozwlekły, zbyt pompatyczny, męczący. Coś dla mnie wtedy stracił. Mimo że grywałem go setki razy podczas koncertów, nie słuchałem oryginału przynajmniej od 8 lat! Właśnie miałem okazję to nadrobić i… zakochałem się w tej pieśni! Ależ mnie chwyciła za serducho! Zwijcie mnie egoistą, arogantem – przyjmuję na pierś! Powiem Wam jedno, przeniosłem się w czasie i na chwilę stałem tym samym, nieco naiwnym, chłopakiem z marzeniem o własnym zespole! Spełniło się! I to jak! Wszystkim polecam taki scenariusz!

Komentarze są zamknięte.